Zasada najmniejszego zaskoczenia

Wszędzie dookoła aż roi się od noworocznych postanowień. Chciałam zasugerować sposób patrzenia na nie, który mi trochę pomógł. Nazwałam go “zasadą najmniejszego zaskoczenia”.
Wyobraź sobie, że postanowiłaś wreszcie zacząć ćwiczyć. Trzy razy w tygodniu, a co! Jak się za to zabrać?
Może ci przyjść do głowy, by w poniedziałki wstawać o 6:00 rano i iść na siłownię przed pracą. Myślisz, że ci się uda?
Przez chwilę pomyśl odwrotnie - czy byłabyś zdziwiona, gdybyś w poniedziałek bladym świtem zignorowała dźwięk budzika i wcale nie pognała ćwiczyć? Ja bym się nie zdziwiła ani trochę - tzn. gdybym ja nie wstała. No dobra. To inaczej.
A gdybyś się umówiła z mężem, że w poniedziałki po południu on się zajmie dziećmi, tak byś nie musiała się nigdzie spieszyć po pracy? Gdybyś wybrała zajęcia, które ci się naprawdę podobają? Gdybyś umówiła się z koleżanką, że pójdziecie razem? Gdybyś jeszcze dzień wcześniej spakowała wszystkie potrzebne rzeczy, żeby w porannym pośpiechu niczego nie zapomnieć?
Czy wtedy nadal byś nie była zaskoczona tym, że nie poszłaś ćwiczyć? Czy też przeciwnie - zdziwiłoby cię mocno, gdybyś w tej sytuacji nie wylądowała na zajęciach fitnessu? Zasada najmniejszego zaskoczenia polega właśnie na tym, by tak mocno doszlifowywać swoje plany, aby dużo większe zdziwienie wywoływało niespełnienie postanowień, niż ich wykonanie.

Popatrz jeszcze raz na swoje postanowienia. Czy bardziej by cię zdziwiło ich zrealizowanie czy zignorowanie? Jak możesz je zmienić, żeby były łatwe do zrobienia?

Komentarze

Popularne posty

Strona na facebooku