Piekło ateisty

Czy zastanawiałaś się kiedyś nad tym, co czeka nas po śmierci? Nie: czy pamiętasz z katechizmu. Nie: czy słyszałaś na kazaniu albo na lekcji biologii. Czy zastanawiałaś się sama?

Lodowiec Aletsch, Szwajcaria.

Kościół Katolicki bardzo starannie nam tłumaczy, że czeka nas życie wieczne w Niebie albo Piekle. Życie? Ale jakie? Przecież nasze ciało rozłoży się w grobie, a czym jesteśmy bez oczu i uszu, bez zapachu i dotyku? Bez hormonów i bez neuronów? Bez bólu i bez ośrodków szczęścia? Bez mózgu? Czym jesteśmy bez naszej fizyczności? Ale znowu - przecież nie chcemy wieczności z krótkowzrocznością, nadciśnieniem, miesiączką i źle działającą tarczycą. No, może w Piekle - ale zdecydowanie nie jest to to, na co liczymy, myśląc o Niebie.
Czy do Nieba trafimy jako dziewięćdziesięcioletnie staruszki? Czy też jako takie hybrydy z ciałem dwudziestolatki i myślami osoby, która przeżyła prawie wiek? Czy spotkamy naszą babcię? Zobaczymy jej kochaną pomarszczoną twarz otoczoną siwymi włosami, czy twarz obcej nam zupełnie młodej kobiety, której nigdy nie znaliśmy? Czy w Niebie będzie nasz pies? Ulubiony park? Książki? Przyjaciele?
Nie piszę tego, by pokazać absurdalność życia wiecznego, tylko po to, byś sobie uświadomiła jak mało wiemy na temat tego, jak miałoby wyglądać.
Wiemy, że Niebo i Piekło nie są na “tym świecie”. Ani w głębi Ziemi, ani ponad chmurami, ani gdzieś daleko w Kosmosie. Jeśli są, są w jakiejś innej rzeczywistości, w jakimś innym wymiarze. O którym nic zupełnie nie wiemy.
Niebo to miejsce, gdzie można zobaczyć Boga twarzą w twarz. Choć oczywiście Bóg nie ma twarzy i my nie będziemy mieli twarzy. Ani oczu. To tylko taka przenośnia - to miejsce, w którym można spotkać Boga, w którym Bóg jest. Ale jak to spotkanie będzie naprawdę wyglądało - nie wiemy.
Co w takim razie wiemy?
Otóż Piekło to miejsce gdzie nie chcesz trafić. Gdzie nie ma Dobra, Miłości, Nadziei. Los, którego warto za wszelką cenę unikać.
A Niebo miejsce, gdzie naprawdę warto się znaleźć. Gdzie jest Miłość, Sprawiedliwość, Prawda - wszystko to co Dobre. Niebo to coś, o co warto walczyć.
I wreszcie Czyściec - takie trochę pomiędzy, niezdecydowane. Trochę jakby Piekło, ale z nadzieją na Niebo, jeśli wszystko się dobrze ułoży.
I tyle.
Jeśli ktoś z Was wie więcej  - bardzo chętnie posłucham. Ale nie obrazów i alegorii, tylko tego, czego Kościół uczy z całą pewnością. Może myślisz, że upraszczam - ale zastanów się przez chwilę. Czy naprawdę wiesz coś więcej?
***
A co się stanie, jeśli odrzucimy chrześcijańską wizję życia wiecznego? Jeśli przez chwilę wyobrazimy sobie, że z chwilą śmierci nasze życie się kończy. Na zawsze. I nie ma już nic: nie czujemy, nie myślimy, nie widzimy niczego ani nic nie wiemy. Nie ma nas. I nic się już nie da z tym zrobić.
Co to znaczy, że teraz żyjemy? Decydujemy, co robimy i zmieniamy świat dookoła. Mówimy coś i osoby dookoła reagują. Piszemy coś na facebooku i ktoś staje się wesoły lub smutny. Zakopujemy ziarenko w ziemi i wyrasta jabłoń. Uzgadniamy z architektem plany i powstaje dom. Wysyłamy zmianę w kodzie i użytkownicy mają dodatkowy fajny guziczek w swoim telefonie. Opowiadamy dzieciom o świecie, a one zmieniają otoczenie w naszym imieniu.
Co się stanie, kiedy nasz mózg przestanie działać? Ludzie, którym powiedzieliśmy dobre słowo, przekażą je dalej. Ludzie, których skrzywdziliśmy, odreagują swoją krzywdę. Teksty, które napisaliśmy nadal będą pobudzać ludzi do miłości albo nienawiści. Domy będą stać. Drzewa rosnąć. Wnuki wspominać uśmiech babci.
Mamy tylko jedno życie. Tylko jedną szansę. Potem, to, co rozpoczęliśmy będzie trwać wiecznie.
Mogę zostawić świat w stanie trochę lepszym. Takim, gdzie jest odrobinę więcej Miłości, Sprawiedliwości i Prawdy. Takim, gdzie Dobra jest więcej. Chciałabym być po tej stronie historii. To jest coś, o co warto walczyć.
Ale pewnie nie będzie wiadomo. Pewnie będzie trochę lepiej, a trochę gorzej. Z nadzieją, że może jednak się poprawi.
Bo chyba nie skończy się tak, że przeze mnie będzie mniej Dobra, Miłości, Nadziei. Albo że ludzkość wkroczy na drogę, gdzie te wartości zupełnie znikną. Może być tak, że zostawię świat zmieniony na gorsze. Może być tak, że okażę się kamyczkiem, który przeważy szalę i wkroczymy na ścieżkę bez odwrotu. W złym kierunku. W kierunku, w którym nie powinniśmy iść.
Czy to nie jest straszna wizja?

Mnie przeraża.

Komentarze

Popularne posty

Strona na facebooku