Człowiek

Kiedy jest się kanapową filozofką, nie trzeba rozwiązywać problemów świata. Ale można dyskutować sobie w myśli, a nawet całkiem się nie zgadzać, z najwybitniejszymi filozofami i myślicielami swoich i dawnych czasów. I to jest fajne!
Czytam sobie właśnie zbiór esejów Richarda Dawkinsa. Jeden rozdział jest poświęcony narzekaniom, że tak słabo sobie my, ludzie, radzimy z płynną rzeczywistością. Że tak łatwo dzielimy świat dookoła na proste kategorie (Biały / Czarny, człowiek / nieczłowiek, kobieta / mężczyzna, bezpieczny / niebezpieczny), choć przecież tak naprawdę kontury są rozmyte, nie wszystko można sklasyfikować, a szara strefa jest całkiem rozległa, gdy jej się zacząć przyglądać z bliska.
I z jednej strony rozumiem te utyskiwania: każdy, kto choć raz znalazł się w sytuacji, która wymykała się prostym definicjom, wie, jakie to może być frustrujące.
Ale z drugiej - zastanówcie się, jakie to jest niesamowite, że my UMIEMY w ogóle dzielić na kategorie! Jakie to zadziwiające!
Świat w którym żyjemy jest zbudowany z malutkich wirujących punkcików… to znaczy tak nam się wydawało jeszcze 150 lat temu. Teraz już wiemy, że nasz świat bardziej przypomina obiekt matematyczny, funkcję która falowo przekształca konfigurację pewnego ułożenia elementarnych cząstek w inne. Próbowałam to zrozumieć już ze trzy razy, ale kwantowy opis rzeczywistości ciągle się wymyka moim umiejętnościom myślowym.
Pamiętacie tę scenę z “Matrixa”, kiedy jeden z bohaterów patrzy na ciemny ekran po którym spływają zielone cyferki i twierdzi, że “widzi” ludzi i maszyny? Brzmi jak sprytny trick filmowy. Ale czym się to różni od tego, co mamy na co dzień?
Jestem na spacerze. Jakieś 20 metrów ode mnie skupienie białek jest dużo większe, to skupisko jest otoczone regularnie ułożonymi włóknami, które zostały w specjalny sposób przemieszane, by odpowiednie ich fragmenty odbijały różny zakres fal świetlnych. W pewnym momencie przezroczysta mieszanina tlenu i azotu znajdująca się wewnątrz białkowej otoczki zostaje skompresowana, a następnie wypuszczona na zewnątrz w taki sposób, że wprawia w drgania też inne cząsteczki, aż ten regularny ruch dociera do mnie.
Przede mną idzie mężczyzna w kolorowej koszuli, który w pewnym momencie zatrzymuje się, by spytać, którędy do dworca.
Jeśli przyjrzymy się z bliska, to jest tylko zbita masa cząsteczek. Gdzie zaczyna się człowiek? Czy koszula to już człowiek? Włosy? Ślina? Pot? Zapach? Kanapka, którą trzyma w ręku? Ta sama kanapka w żołądku? Ta sama kanapka rozłożona na czynniki proste transportowane przez krew?
Nawet jeśli nie jesteś pewna odpowiedzi na te pytania, to przecież dobrze wiesz, co to jest człowiek! Tak samo jak i ja wiem. Nasz mózg w niesamowity sposób umie rozpoznać człowieka i dopóki nie weźmiemy w rękę mikroskopu, nie mamy żadnych wątpliwości, co człowiekiem jest, a co nie jest - na pewno nie w przypadku młodego mężczyzny, którego spotkałam na uliczce w Regensdorfie. Dla naszego mózgu to jest oczywiste, to jest umiejętność, z którą się rodzimy - do tego stopnia, że ciężko jest nam sobie wyobrazić, że te granice naprawdę są tylko w naszej głowie. Że to my, nasz umysł, decyduje, że człowiek zaczyna się “tu”. Tak, nasza kategoryzacja ma sens, jest przydatna, być może jest jednym z decydujących elementów naszego człowieczeństwa.

Ale to nie zmienia faktu, że ona jest tylko w naszej głowie. A świat to mieszanina atomów, które może kiedyś nauczę się opisywać zgodnie ze współczesną wiedzą fizyczną.

Komentarze

Popularne posty

Strona na facebooku