“Tylko nie mów nikomu” braci Sekielskich
Obejrzałam film na temat bierności Kościoła katolickiego w Polsce w sprawach wykorzystania seksualnego dzieci przez księży.
Polecam wszystkim. którzy jeszcze nie widzieli:
To co było dla mnie naprawdę przejmujące, to nie były bolesne historie opowiedziane przez ofiary, to nie były nawet sceny, gdy staruszkowie przyznawali drżącym głosem, że wykorzystali więcej dzieci. O tym wiemy przecież od dawna. To, o czym nie mogę przestać myśleć, to obojętność i lekceważenie okazywane i ofiarom przez hierarchię kościelną. Nie kiedyś, dawno, przed kilkunastu laty. Teraz. W marcu, w kwietniu, maju tego roku - wszystkie sytuacje pokazujące bezduszność biskupów są bardzo, bardzo świeże.
Ja rozumiem, że dla władz kościelnych jest lepiej, jeśli ofiara składa wyjaśnienia sama - bohaterka filmu, aby opowiedzieć o tym, jak ksiądz ją gwałcił jako siedmiolatkę, musiała składać zeznania będąc sam na sam w pokoju z osobą w sutannie. Jej towarzysz został zdecydowanie wyproszony z sali. Rozumiem, że można się bać prowokacji, można się bać fałszywego oskarżenia itd. Ale w momencie kiedy strach przed utratę dobrego imienia jest większy od chęci pomocy potencjalnej ofierze, to pokazuje obrzydliwe pomieszanie systemu wartości. Jak bardzo mało trzeba mieć empatii, by osobie od trzydziestu lat męczonej koszmarami po kontakcie z księdzem, kazać zeznania składać przed innym księdzem bez żadnego wsparcia? Jeszcz raz: to nie jest scena sprzed kilkunastu lat, to jest scena z teraz. Tak wygląda stosunek hierarchii kościelnej do tego problemu DZISIAJ. To nie jest pojedynczy ksiądz, w którym strach wygrał z chęcią czynienia dobra (co byłoby bardzo ludzkie). To jest powszechna procedura kościelna.
Ja rozumiem, że czasem jest sytuacja słowo-przeciw-słowu i ciężko jest jednoznacznie rozstrzygnąć, kto kłamie. Rozumiem, że ważne jest, by nie osądzać przedwcześnie. Ale kiedy w przypadku osoby skazanej prawomocnym wyrokiem, z winą udowodnioną ponad wszelką wątpliwość, Kościół nadal lekceważy zagrożenie dla potencjalnych ofiar, to jest to bardzo, bardzo nie w porządku. Nie można mówić, że się jest przeciwko pedofilii w kościele, a jednocześnie nie poczynić ŻADNYCH kroków, by osoba z dożywotnim zakazem zawodowego kontaktu z dziećmi rzeczywiście tego zakazu przestrzegała (i nie przygotowywała np. kazania specjalnie dla dzieci). I jeszcze raz: to nie jest sytuacja sprzed lat. To się dzieje teraz. Nie ma żadnych regulacji w sprawie, jak kontrolować księży, którzy ponad wszelką wątpliwość wykorzystywali dzieci (albo jeśli są, to jedynie na papierze). Sugestia, że proboszcz zapraszający jakiegoś kapłana na rekolekcje ma obowiązek sprawdzenia, czy nie figuruje on w rejestrze pedofilów, jest śmieszna. To, że ta sprawa nie została skutecznie wewnętrznie uregulowana przez Kościół, pokazuje po prostu, jak bardzo mało Kościołowi zależy na ochronie dzieci.
Jestem pierwszą, która będzie podkreślać, że żaden człowiek nie jest tylko zły ani tylko dobry. Czasem naprawdę ciężko jest zdecydować, jaki mieć stosunek do osoby, która zrobiła i wiele wspaniałych i wiele złych rzeczy. Ale jeśli biskup godzi się na uroczysty i pełen pompy pogrzeb księdza, który przez lata wykorzystywał młodego chłopca, to to jest plucie ofiarom w twarz. To nie jest już nawet kwestia smaku. To jest kwestia kompletnej nieumiejętności prawidłowego rozeznania, co jest dobre, a co złe. Jeśli przełożony zgromadzenia wiedział i “poczynił kroki” w sprawie księdza wykorzystującego nieletnich - to jak mógł zgodzić się na powstanie jego pomnika. Jak w ogóle można pozwolić na powstanie pomnika zakonnika za jego życia???
***
To co jest strasznie ważne w tym filmie, to że nie jest to zarzut przeciwko konkretnemu księdzu, czy przeciwko konkretnemu biskupowi. To jest film pokazujący, że w Kościele dzieje się wiele złego, i to dzieje się nie za sprawą pojedynczych złych osób, tylko za sprawą tego, jaki dzisiejszy Kościół jest. Jeśli ten sam schemat powtarz się w Irlandii, w Stanach, w Chile i w Polsce, jeśli pojawia się wszędzie na świecie - to to nie jest problem złych jednostek, tylko czegoś dużo poważniejszego. Jeśli problem nie zniknął przez 18 (słownie: osiemnaście) lat, od kiedy jest nagłaśniany przez światowe media - to nie wierzę, że samo usunięcie problemowych osób ze stanowisk cokolwiek zmieni. Musiałoby zmienić się coś więcej.
Ten film wyraźnie pokazuje, że polscy biskupi mają bardzo, bardzo spaczone spojrzenie na kwestię wykorzystywania seksualnego dzieci i bardzo wypaczoną moralność w tej kwestii - i jednocześnie nie wykazują żadnej empatii i chęci pomocy. Z innych źródeł wiemy, że tak samo jest albo było na całym świecie. Zauważmy teraz, że nie jest tak, że pedofilów bronili jacyś źli hierarchowie, a całą resztę nauki Kościoła w sprawach ludzkiej seksualności definiowali dobrzy i natchnieni Duchem Świętym kardynałowie. To są dokładnie ci sami ludzie i dokładnie ta sama organizacja.
Kościół ma bardzo zdecydowane zdanie na temat homoseksualizmu, antykoncepcji, seksu przedmałżeńskiego, transpłciowości a nawet - to nie żart - dozwolonych praktyk seksualnych w małżeństwie. Żadne z tych stanowisk nie jest dogmatem i nie jest jednoznacznie rozstrzygnięte w Ewangelii. Każde jest interpretacją woli Boga, interpretacją stworzoną przez tych samych ludzi, którzy całkowicie nie stanęli na wysokości zadania w sprawie pedofilii. Tych samych ludzi. W ramach tej samej organizacji.
Czy możemy nadal ufać, że w innych kwestiach się nie pomylili albo nie kierowali się niewłaściwymi pobudkami? Czy mamy moralne prawo im ufać? Czy nie mamy moralnego obowiązku zakwestionować i ponownie rozważyć podstaw obecnej nauki Kościoła na temat ludzkiej seksualności? Nie koniecznie musimy koniecznie zmienić zdania, ale myślę, że warto by mieć świadomość, gdzie nasze przekonania opierają się przede wszystkim, albo wyłącznie, na autorytecie biskupów. Tych biskupów.
P.S. Możecie się spytać, po co się ciągle czepiam Kościoła. Po pierwsze Kościół jest bardzo ważnym elementem w życiu wielu bliskich mi osób. Po drugie - nie chcę być tą osobą, która widziała coś, co wydawało jej się niesłuszne - i nie zareagowała. Nie chcę być tą, która widziała krzywdę i nie zrobiła nic, by naprawić. Nie zrobię dużo, mogę tylko napisać, co myślę.
Komentarze
Prześlij komentarz