Fantazjana

 Michael Ende należy do klasyków literatury dziecięcej w niemieckojęzycznym świecie. Niestety okazuje się, że ciężko znaleźć tłumaczenia jego książek w polskich księgarniach. Z wielu, które zostały wydane, tylko jedna jest obecnie dostępna. Pięknie przetłumaczona i starannie wydana przez Znak “Niekończąca się historia”.

Zależało mi na polskiej wersji, bo cały czas jeszcze, pomimo lat nauki, to jest jedyny język w którym mogę godzinami czytać dzieciom. A jak wyruszać do krainy fantazji, to tylko razem - prawda?

“Niekończąca się historia” to opowieść o chłopcu, który jest w pewnym sensie przeciwieństwem stereotypowego głównego bohatera. Niepozornie wyglądający, niewysportowany, słaby, z trudem radzący sobie w szkole, bez kolegów, tchórzliwy i - powiedzmy szczerze - w tej swojej strachliwości często traktujący ludzi nieprzyjemnie. Chyba jedyne, co dobrego można o nim powiedzieć, to że dużo i chętnie czyta. I od książki zaczyna się ta historia. Od momentu, gdy trafia ona w ręce chłopca - Bastiana - opowieść rozdziela się na dwie części. Czerwoną czcionką czytamy dalej o tym, co się dzieje w realnym świecie, niebieską jest opisana historia z owej szczególnej książki. Przez długi czas świat rzeczywisty i opisana w książce Fantazjana zachowują się tak, jak do tego przywykliśmy. W pewnym momencie jednak zaczynają się przenikać i mieszać - aż wreszcie główny bohater przeskakuje do świata wyobraźni i dalsze przygody przeżywa już tam.

Na marginesie: być może ktoś z Was oglądał w dzieciństwie film “Niekończąca się historia”, z dzielnym Atreju i białym smokiem szczęścia… Po przeczytaniu książki bardzo byliśmy podekscytowani możliwością zobaczenia ekranizacji - ale niestety czekało nas gorzkie rozczarowanie. W filmie całkowicie przekręcono przesłanie, a historię ucięto w połowie - zupełnie pomijając najważniejszą, najtrudniejszą i najbardziej poważną część. W filmie Bastian jednym gestem ratuje Fantazjanę, której grozi zagłada, bo ludzie przestają wierzyć w świat z książek. To jest mniej więcej tak, jakby zakończyć “Dumę i uprzedzenie” pozwalając Elżbiecie odpowiedzieć “tak” na pierwsze oświadczyny pana Darcy’ego (“Proszę o pani rękę wbrew opinii krewnych i wbrew własnemu rozsądkowi”). Jaki to miałoby sens?

Jakie więc niebezpieczeństwo naprawdę grozi Fantazjanie? Otóż świat wyobraźni i żyjące w nim bajkowe stwory są zagrożone nie dlatego, że ludzie przestali w nie wierzyć. Wprost przeciwnie - ludzie zatracają umiejętność rozróżniania prawdy od fikcji. Fantastyczne stwory trafiają więc z powrotem do świata ludzi - w postaci kłamstw i manipulacji. Ludzie przestają widzieć w książkach miejsce, gdzie można przeżyć nierzeczywiste przygody, zmierzyć się z tym, co w życiu trudne. Przestają rozumieć, że w książkach dobro i zło mają taką samą wartość - całkiem inaczej niż w prawdziwym życiu. Uratowanie Fantazjany przed marnym losem nie jest prostym zadaniem dla Bastiana. Nie wystarczy jedno jego słowo: musi zmierzyć się ze swoimi słabościami, odnaleźć samego siebie i zrozumieć, co jest dla niego naprawdę ważne.

Druga połowa “Niekończącej się historii” nie była dla nas łatwa, bo nie jest łatwo czytać o bohaterze, który zachowuje się głupio i sam sobie szkodzi. Ale jednocześnie chyba warto przez to przejść, by zobaczyć, jak wreszcie znajduje sens nie tylko w Fantazjanie, ale i w swoim własnym życiu.

***

Koleżanka mnie ostatnio uświadomiła, że autorka Harrego Pottera napisała pod pseudonimem Robert Galbraith serię kryminałów. Skorzystałam więc z okazji, że pierwszy tom jest dostępny w bibliotece miejskiej i wypożyczyłam angielską wersję. O, jak przyjemnie mi było czytać w języku, w którym rozumiem prawie wszystko i nie muszę co chwila zerkać do słownika. O, jak miło mi się czytało klasyczny kryminał, gdzie wiadomo, co się stało (ktoś zginął) i wiadomo o co chodzi (o znalezienie winnego). Jednocześnie postaci były ciekawe, zagadka intrygująca, akcja wartka, język barwny. Więc czytałam, czytałam i czytałam, i zupełnie nie mogłam się oderwać, choć już pora spać, już środek nocy, już strasznie późno, choć miałam przecież iść na Uetliberg, choć trzeba obiad gotować… No, czytałam w każdej wolnej chwili zapominając o bożym świecie. Odetchnęłam, kiedy wreszcie sprawa się wyjaśniła i mogłam odłożyć książkę. Już dawno nie trafiłam na tak wciągającą lekturę!

Parę dni później pomyślałam sobie, że może warto zerknąć do książki jeszcze raz na spokojnie, bez tego niecierpliwego pośpiechu, który pchał mnie do przodu. Może sprawdzić to i owo słówko, może zobaczyć, czy rzeczywiście poszlaki były widoczne od samego początku. I dopiero z tego dystansu zobaczyłam, że wiele rzeczy na samym początku nie trzyma się kupy. Super detektyw, który nie wie, jak ma na nazwisko właściciel biura poniżej jego agencji? Pomimo że codziennie mija jego drzwi z wyraźną wizytówką? Super detektyw, który daje dostęp do materiałów wszystkich prowadzonych przez siebie spraw dziewczynie podającej się za pracownicę biura prac tymczasowych? Tonący w długach przedsiębiorca, który nie próbuje wyjaśnić kosztownej pomyłki, tylko macha ręką na koszta pracy nowej sekretarki? Osoba pracująca godzinami z klientami we własnym biurze i nie mająca tam ani kawy, ani herbaty?

Ale tym razem nie złościłam na te niedoskonałości. Pewnie, pisarz powinien dbać o dopracowanie świata przedstawionego. Jednak nawet przy największej staranności nie jest to prawdziwy świat. To Fantazjana. Cudowny świat wyobraźni, który mogę odwiedzić i dać się porwać na parę dni. Trochę przypominający Londyn, ale nie będący prawdziwą stolicą Anglii, tylko jej bajkową wersją. Miejscem, gdzie mogę z wypiekami na twarzy śledzić postępy śledztwa, choć w prawdziwym świecie za nic nie chciałabym być wplątana w kryminalną sprawę ani być świadkiem przestępstwa.

Teraz już widziałam, że byłam gościem w świecie, który ktoś stworzył dla mnie, żebym mogła przez chwilę być kimś innym, kimś kto w świecie wyższych sfer z narażeniem życia tropi przestępców. I kreacja tego świata udała się naprawdę świetnie, po początkowych paru “wpadkach” historia była coraz bardziej spójna. 

Jednocześnie obie te książki, choć przenoszą w Fantazjanę, pozwalają mi lepiej zrozumieć i żyć w tym naszym normalnym świecie.



P.S. Przeczytałam też drugą część serii Roberta Galbraitha, była również wciągająca. Trzecią kazałam córce schować przede mną (na tydzień), bo bałam się, że spędzę weekend zatopiona w książce zamiast z dziećmi.

Komentarze

Popularne posty

Strona na facebooku