“Come as you are” / “Ona ma siłę”, Emily Nagoski
Być może domyślacie się już z okładki: to jest książka o seksie. Niesamowita i fascynująca książka, taka którą każdy powinien przeczytać. Serio.
Wiem, połowa moich wpisów zaczyna się od słów “nie miałam pojęcia, że to tak działa!”. Jeśli teraz powiem, że mając lat prawie czterdzieści, nie rozumiałam na czym polega seks, to popukacie się w czoło. Zanim jednak uśmiechniecie się pobłażliwie, czytajcie dalej. Nie mam bowiem na myśli tego, jak jest zbudowany człowiek, ani “skąd się biorą dzieci”. Nie chodzi mi też o moje osobiste doświadczenia. Nie znaczy też, że coś źle robiłam. To jest czysto teoretyczne pytanie: jakie mechanizmy w człowieku sprawiają, że jedni mają udane życie erotyczne, a inni są niezadowoleni? Skąd się bierze dobry seks? Wiecie? Czy też raczej wydaje Wam się, że to tajemnica, przypadek, szczęście, czy też coś, na co nie mamy wpływu? To czytajcie dalej.
Wszystko poniżej jest albo podsumowaniem przekazu książki albo moimi bezpośrednimi przemyśleniami i wrażeniami z czytania. Nie opisuję własnych doświadczeń, tylko treść lektury.
***
Najpierw o samej książce. Po pierwsze książkę czytałam po angielsku. To bardzo wygodne, bo w angielskim opisy erotyczne brzmią dla mnie neutralnie. Nie zgrzyta mi, że nagle pojawia się słowo “podwórkowe”, a potem następuje przeskok na termin czysto medyczny. Książka w Polsce została wydana pod tytułem “Ona ma siłę”, ale nie widziałam polskiego tłumaczenia. Mam nadzieję, że jest dobre, nawet wtedy nie koniecznie musi trafiać we wszystkie gusta - wtedy trik z przeczytaniem w języku, w którym nie mamy tylu skojarzeń, jest bardzo skuteczny. Polecam.
Tekst jest napisany przyjemnym osobistym stylem, autorka - instruktorka, terapeutka i wykładowczyni pisze o swoich doświadczeniach, o swoich studentach i historiach, z którymi się zetknęła. Zwraca się bezpośrednio do czytelnika i odwołuje się bezpośrednio do jego odczuć i podaje praktyczne sposoby radzenia sobie w różnych sytuacjach. Jednocześnie jest też jasne, że autorka jest zafascynowana nauką, odwołuje się do badań i informacji z psychologii i neurologii, wyjaśnia działanie mózgu.
Jeszcze jedna notka ogólna: to jest książka o seksie, która nadaje się świetnie również dla osób, które uważają się za konserwatywne. Opisany jest w niej po prostu mechanizm ludzkiej seksualności - czyli wiedza w oczywisty sposób przydatna w małżeństwie, ale również dla osób, które z jakichkolwiek względów żyją w celibacie. Innymi słowy, nie jest to lektura tylko i wyłącznie dla wyzwolonych feministek. To jest książka, która może być pomocą dla każdego.
Widzę, że w opisie treści skupiam się mocno na perspektywie, która jest mi bliska: kobiety w długofalowym związku. Ale książka nie jest tylko dla kobiet, ani tylko dla osób w parach. Jest dla wszystkich - wybaczcie proszę moją nieobiektywność.
***
Książka zaczyna się od opisu budowy ciała człowieka, ale tak naprawdę mówi o tym: jesteś - czytelniku albo czytelniczko - piękny, twoje ciało, całe ciało jest dobre i zachwycające. Każdy z nas jest zbudowany z tych samych elementów i każdy jest troszeczkę inny. Możemy określić przeciętne wymiary i popularne kształty, ale nawet jeśli coś jest od tych uśrednionych wartości daleko, to ani trochę nie oznacza, że jest z nim coś nie tak. Niby wiemy o tym, gdy rozmawiamy ogólnie o człowieku: nawet jeśli ktoś jest zdecydowanie wyższy od średniej, to jego wzrost nie jest “nieprawidłowy” czy “nienormalny”. Tak samo jest z budową naszych narządów płciowych. Każdy z nas jest normalny i właściwy. Nikt nie jest obiektywnie piękniejszy od drugiego, a jednocześnie każdy z nas jest zachwycający i jedyny w swoim rodzaju. Każdy z nas też się zmienia - nie ma nic nieprawidłowego ani w starzeniu się, ani w zmianach wynikających na przykład z rodzenia dzieci. Jesteśmy piękni.
Nie mamy powodu nie lubić naszego ciała. Może nas czasem denerwować, może czasem nas zawodzić (choroby, reakcja na stres) - ale nie mam żadnego powodu, by się nim nie zachwycać. Nie ma nic złego w cieszeniu się z tego, jakie ma się ciało, cieszeniu się z ciała partnera. Nie ma nic złego w naszym ciele, takim, jakie jest teraz. Możemy je zmieniać i kształtować - ale nie musimy. Tacy, jacy jesteśmy, jesteśmy okej.
***
Przejdźmy więc od tego, czym jest seks. Możesz się na chwilę zatrzymać i zastanowić, jak Ty byś zdefiniował albo zdefiniowała. No więc autorka seks między dwoma osobami określa jako:
“wspólne przeżywanie erotycznej przyjemności”
(to nie jest dosłowny tekst z książki, ale mój skrót, w którym próbuję ująć to, co najistotniejsze).
Czy taką definicję miałeś w głowie? Czy też może coś dużo bardziej konkretnego? No więc to jest ważne, że z punktu widzenia ludzkiej psychologii i seksuologii, że seks znaczy właśnie tyle - i nic więcej. I to jest bardzo, bardzo ważne, spróbuję za chwilę wyjaśnić dlaczego. Na razie jednak zobaczmy, co z tego wynika. To oznacza, że NIE MA jakiegoś ogólnego wzorca, jak powinien wyglądać seks w twoim życiu. Nie ma czegoś takiego jak idealny seks albo prawidłowy seks. Jeśli dane zachowania dają partnerom erotyczną przyjemność, to - z punktu widzenia działania ludzkiej seksualności - wszystko jest z nimi w porządku i zachowania te są całkowicie normalne i prawidłowe.
(Na marginesie: to nie ma nic wspólnego z tym, czy konkretny seks jest moralnie dobry. Zdrada męża jest zła, nawet jeśli to całkiem normalny seks.)
Powtórzmy jeszcze raz: nie ma czegoś takiego jak wzorcowy seks. Oczywiście może partnerom sprawiać więcej lub mniej przyjemności, oczywiście czasem zdarzają się problemy, które wymagają rozwiązania. Oczywiście nie każde zachowanie będzie przez nich akceptowalne. Ale nie ma ogólnego i właściwego dla wszystkich opisu, jak ich seks powinien wyglądać.
To ani troszeczkę nie oznacza, że cokolwiek zrobimy to będzie miło i przyjemnie. Wprost przeciwnie. To co działa w związku koleżanki, wcale nie musi w twoim. To co działało przed urodzeniem dziecka, może zupełnie nie mieć sensu po. Nie chodzi o to, by starać się osiągnąć jakiś wydumany, z góry ustalony wzorzec seksu. Chodzi o to, by znaleźć to, co jest właściwe dla konkretnej pary.
To, co robicie, jest wasze i wyjątkowe. Nie ma znaczenia, czy macie ochotę na seks raz na 3 miesiące czy 3 razy dziennie. Czy wasz seks trwa pięć minut, czy trzy godziny. Nie ma znaczenia, czy zawsze robicie to samo, czy też za każdym razem decydujecie się na nowy eksperyment. Nie ma znaczenia, czy zawsze przeżywacie orgazm, czy też prawie to się nie zdarza. Jeśli sprawia wam to przyjemność, jeśli jest wam z tym dobrze, jeśli daje wam to radość, ROBICIE TO DOBRZE. Nie ma żadnego - żadnego! - innego wzorca do doścignięcia. Jedynym wzorcem jesteście dla siebie sami. Serio. Nie ma ocen.
***
Co jednak wtedy, kiedy nie jest wam dobrze z tym, co macie w swoim życiu? Co jeśli nie jesteście zadowoleni z tego, ile seksu jest waszym życiu? Albo kiedy wasze życie erotyczne nie daje wam przyjemności? Czy to oznacza, że nie jesteście normalni? Czy to oznacza, że może któreś z was jest chore? Ma jakąś nieprawidłową seksualność, za słabe albo za silne libido?
Nie. Wasze ciało, wasza seksualność jest w porządku. Nie ma czegoś takiego, jak “za wysoka albo za niska potrzeba seksu” - bo nie ma żadnych norm. To NIE tak jak z poziomem hemoglobiny we krwi - nie ma minimalnej ani maksymalnej wartości. Tak jak nie można mieć za mało albo za bardzo niebieskich oczu. Każdy z nas jest inny. Twoja seksualność jest w porządku.
Jeśli zaś nie jest ci dobrze, jeśli seks nie daje ci radości, to wcale nie znaczy, że coś jest z tobą nie tak. Wprost przeciwnie. To oznacza, że twoje ciało działa całkowicie normalnie, naturalnie i prawidłowo - tylko ty nie wiesz, jak się nim zajmować. I dlatego warto poznać “instrukcję obsługi” samych siebie!
Każdy z Was na pewno wie, jaki jest najbardziej erotyczny narząd człowieka? Mózg. Może czytaliście to na jakimś memie w internecie - i myśleliście, że to jest taki żart odnoszący się do introwertycznych moli książkowych. Nie. To jest prawda o każdym z nas. Podniecenie, pożądanie, przyjemność - powstają w naszych głowach, a nie między nogami. Seks nie zależy od tego, gdzie czy w jaki sposób dotkniemy partnera. Seks zależy od tego, jak mózg zinterpretuje ten dotyk. Jak nasz partner będzie się czuł.
Mózg (w książce jest to opisane zdecydowanie dokładniej, wybaczcie mi, na pewno bardzo upraszczam) odbiera bodźce z otoczenia i zmienia je na informację, czy coś chcemy robić i jak oceniamy to co się wokół dzieje.
Bodźce mogą powodować dwa rodzaje reakcji. Mogą przyspieszać, dodawać mocy konkretnym pragnieniom - tak jakby ktoś przycisnął pedał gazu w samochodzie pędzącym w konkretnym kierunku. Mogą też tłumić, wygaszać pragnienia - tak jak hamulec w pojeździe.
Ten mechanizm dotyczy nie tylko kwestii erotycznych, ale ogólnie naszych pragnień. Wyobraźmy sobie na przykład, że idziemy do kogoś na obiad. Burczy nam w brzuchu, mamy ochotę coś zjeść. W powietrzu unosi się apetyczny zapach - jeszcze bardziej chce nam się jeść. Nagle widzimy w rogu kuchni przewijak niemowlęcy, a koło niego zwiniętą pieluchę. Jakoś tak mniej mamy ochotę na jedzenie. Gospodyni szybko wrzuca pieluchę do kosza i od razu tą samą ręką nakłada nam kawałek pizzy na talerz. Odeszła nam całkowicie ochota na jedzenie.
Żeby ktoś miał ochotę na seks, jego mózg musi zdecydować, że to jest kierunek, w którym warto iść. Pojawia się jakiś bodziec. To może być drobiazg albo wyrafinowany flirt. Jakiś erotyczny szczegół. Potem kolejny. To może być dotyk, to może być pocałunek. Czas na seks! Do dzieła!
Ale to jeszcze nie jest pełny obraz. Jednocześnie jednak konieczny jest brak bodźców wytłumiających. Jeśli wokół dzieją się rzeczy, które mózg odbiera jako sygnał “stop, stop, zatrzymać pragnienie seksu” - to człowiek nie będzie miał ochoty na seks. Jeśli tych sygnałów wytłumiających jest dużo, albo jeśli dana osoba jest na te sygnały czuła, to żadna ilość bodźców “napędzających” nie sprawi, że ten ktoś będzie miał ochotę na seks.
To jest bardzo, bardzo ważna sprawa. Wszystkie instrukcje typu “10 kroków do fantastycznego seksu”, które podają tylko i wyłącznie działania napędzające podniecenie można potłuc o kant tyłka. Bo te 10 kroków zadziała tylko w idealnej sytuacji, kiedy mózg nie odbiera żadnych wytłumiających sygnałów.
Pamiętajcie też, że nie mówimy o świadomej decyzji, gdzie rozważamy “za i przeciw” i “decydujemy się” na seks. To wszystko to są błyskawiczne procesy w mózgu, nad którymi nie mamy kontroli, a których efektem jest to, czy mamy ochotę na seks, czy dane zachowania odbieramy jako podniecające i przyjemne - czy też nie.
A co wytłumia chęć na seks? Jeśli zastanowić się, po co niby w naszym mózgu miałoby takie zjawisko wytłumiania zachodzić, to odpowiedź staje się oczywista. Jeśli widzisz ponętnego partnera, ale na horyzoncie pojawia się lew, to nie powinieneś myśleć o urokach jego ciała, tylko uciekać. Innymi słowy, mózg podejmuje decyzję “stop, stop, zatrzymać seks” jeśli coś innego jest w tym momencie ważniejsze.
Powszechnymi powodami włączenia się wytłumiania są: stres, poczucie zagrożenia, brak poczucia bezpieczeństwa, niechęć do własnej osoby, niechęć do własnego ciała, strach przed niechcianą ciążą, strach przed zarażeniem się jakąś chorobą, strach przed zrobieniem czegoś niewłaściwego, stres że się nie podoła wyzwaniu, presja.
I znowu: nie ma w tym nic, zupełnie nic niewłaściwego, że jedną osobę czynniki wytłumiające blokują bardzo szybko, a inna potrzebuje naprawdę dużo negatywnych okoliczności, żeby odebrać coś jako sygnał przeciwko seksowi. Jesteśmy różni i to jest normalne. Jedni są bardzo czuli na wytłumienie, inni mniej. Podobnie jedna osoba będzie potrzebowała dłuższego czasu albo większej ilości bodźców by poczuć się podniecona, inna będzie reagowała praktycznie od razu na najmniejszy gest. Dodatkowo jeszcze to, jak jest się czułym na tłumienie, wcale nie jest związane z tym, jak czułym się jest na napędzanie - wszystkie kombinacje są możliwe i pełna skala wartości. I to jest normalne, i nie ma w tym nic złego ani nieprawidłowego.
Teraz już wiemy, że sekret “idealnego kochanka” polega nie na tym, że “wie gdzie dotknąć”. Polega na tym, że widzi, co wytłumia podniecenie w drugiej osobie i te źródła wytłumienia eliminuje. Widzi, co daną osobę nakręca - i jej to daje. Dopiero wtedy zachowania eksplicite erotyczne mogą podniecenie podsycić.
Niestety, to że mechanizm jest prosty wcale nie oznacza, że łatwo jest poradzić sobie z brakiem poczucia własnej wartości, stresem, a tym bardziej traumą. Ale dobra wiadomość jest taka, że łatwiej jest, jak wiadomo, gdzie człowiek potrzebuje pomocy. Dobra wiadomość jest taka, że psychologowie znają skuteczne (choć nie zawsze natychmiastowe czy łatwe) sposoby radzenia sobie w takich sytuacjach.
***
Może pamiętacie, że książka zaczyna się od przypomnienia, że nasze ciała są piękne i takie jak trzeba. I jest ku temu powód. Bo wątpliwości na temat własnego ciała są w stanie całkowicie zablokować radość z seksu. To nie jest tak, że powiedzenie kobiecie, że jest piękna ją podnieca. Ale osobie, która jest zadowolona z własnego ciała jest dużo łatwiej cieszyć się seksem.
Może pamiętacie, że w książce podkreślane jest, że nie ma idealnego seksu. Też jest ku temu powód. Bo przekonanie, że jest z nami coś nie tak, że nasza seksualność jest jakaś nie taka, bardzo łatwo wytłumia podniecenie. Nie ma nic złego w tym, że coś się “nie uda”, pójdzie inaczej niż sobie wyobraziliśmy albo skończy się nie tak jak pisali w gazetce. Możemy się tym cieszyć i tak, a stres związany z chęcią dorównania nieistniejącym wzorcom jest w stanie w realny sposób pogorszyć przyjemność seksualną.
W pewnym momencie pojawiają się przykłady zachowań, które kobiety uznają za atrakcyjne u mężczyzn. Jest tam między innymi “widok męża wyciągającego z pralki dziecięce skarpetki”. Mam nadzieję, że teraz już widać, dlaczego. Nie, to nie jest jakiś dziwaczny babski fetysz. Po prostu jest to coś, co wycisza jednocześnie kilka wytłumiających bodźców: redukuje stres i zmęczenie, zmniejsza stres przed ewentualną (a co jak antykoncepcja nie zadziała?) ciążą, daje poczucie bycia akceptowaną, kochaną i poczucie bezpieczeństwa. A kiedy do mózgu nie docierają sygnały wyciszające, to nawet jeśli dana osoba bardzo powoli się rozkręca, to jest zdecydowanie na dobrej drodze.
***
Powyżej opisałam tylko jeden, w pewnym sensie główny, motyw z książki. Autorka porusza jednak wiele innych ważnych tematów, dla każdego czytelnika pewnie inny będzie ważny albo będzie dawał możliwość popatrzenia na siebie w nowy sposób. Ten wpis zdecydowanie nie wyczerpuje możliwości, które daje książka. Raczej ma rozbudzić ciekawość i zachęcić do dowiedzenia się więcej!
***
Na zakończenie ostatnia ważna rzecz: to NIE JEST książka o kobietach. To nie jest książka o “kobiecej seksualności”. To jest książka o ludzkiej seksualności. Mechanizmy kierujące naszym życiem erotycznym są takie same u mężczyzn i kobiet. Nawet fizjologicznie mężczyźni i kobiety dużo mniej różnią się od siebie, niż się wydaje. Wszystko, co jest opisane w książce można odnieść do obu płci.
Skąd więc różowa okładka i ogólne wrażenie, że jest targetowana do kobiet? Dlatego, że chociaż mechanizmy są identyczne, to średnie, przeciętne wartości są w obu grupach różne. Przykładowo, z różnych względów - fizjologicznych, kulturowych, hormonalnych - kobiety mocniej reagują na bodźce wytłumiające. Nie: każda kobieta silniej reaguje od każdego mężczyzny. Tylko: większy procent kobiet niż mężczyzn reaguje mocno na dany sygnał wytłumiający. Dlatego książka skupia się i poświęca uwagę temu, co jest istotne dla większej ilości ludzi (obu płci!), a nie tylko na tym, co ma znaczenie dla większości mężczyzn. Książka podaje typowe wartości czy siłę różnych zjawisk (także marginalnych) dla ludzi - a nie tylko typowe dla mężczyzn.
Warto jednak pamiętać, że nie mówimy od “prawidłowych” wartościach dla kobiet czy mężczyzn. Każdy z nas jest inny. Każdy z nas jest właściwy i taki jak trzeba. Jest piękny i ma normalnie działającą seksualność (choć oczywiście np. prawidłowa reakcja na stres niekoniecznie nas cieszy). Dlatego to jest książka dla każdego.
***
P.S. Może myślisz, że ktoś w Twoim mógłby chcieć przeczytać tę książkę. Jeśli chcesz ją temu komuś kupić, to warto dodać tę dedykację, którą i do Ciebie kieruję: Warto przeczytać. Nie dlatego, że coś jest z Tobą nie tak, nie dlatego, że coś źle robisz, nie dlatego, że coś w Tobie źle działa. Wszystko jest dobrze. Jesteś piękna, jesteś piękny. Normalny / normalna. Taka, taki jak trzeba. A po prostu warto sobie to czasem uświadomić albo przypomnieć.
Komentarze
Prześlij komentarz