"Doskonale funkcjonujący kompromis"

 Nie podoba mi się to, co zrobił TK. Ale moim zdaniem kompromis, który obowiązywał przez ostatnich 27 lat był dobry. Do tego powinniśmy wrócić, a nie dążyć do legalizacji aborcji. Aborcja jest złem i nie ma we mnie na nią zgody”.

Czytałam podobne teksty wiele razy w ciągu paru ostatnich dni. Rozumiem ich autorki i autorów. To dla nich teraz piszę. Dla tych, którzy wierzą, że przerwanie ciąży jest zawsze moralnie złe. Szanuję to. 


To nie będzie wpis o tym, że aborcja jest dobra. To będzie wpis o “kompromisie aborcyjnym”.

***

Kompromis jest wtedy, gdy dwie strony godzą się na rozwiązanie, które nie jest wprawdzie w pełni satysfakcjonujące dla żadnej z nich, ale za to jest dla obu stron możliwe do zaakceptowania.

Jakie mieliśmy dwie strony przed “kompromisem aborcyjnym” lat dziewięćdziesiątych?* Jedni chcieli by aborcja była dostępna na żądanie. Drudzy chcieli, by w ogóle nie było można robić aborcji. Przyjęto więc “kompromis”, że… aborcja jest w prawdzie dostępna, ale całkowicie poza systemem prawnym.

Powtórzę jeszcze raz: “kompromis aborcyjny” oznacza, że aborcja jest wprawdzie w Polsce dostępna (z pewnymi utrudnieniami), ale za to mamy piękne prawo, które mówi, że aborcji nie ma.

Czy naprawdę chcesz bronić takiego “kompromisu”???

- Czekaj, czekaj! - powiesz. - Przecież to nie tak, kompromis polega na tym, że aborcja jest dostępna jedynie w pewnych wyjątkowych sytuacjach, a nie…

Nie. Nieprawda. To jest właśnie to “piękne prawo”, które przeciwnicy aborcji dostali. Piękne, puste, szkodliwe prawo. To jest jedna z większych bzdur, które usiłują nam wmawiać: że aborcja w Polsce jest dostępna jedynie w skrajnych sytuacjach. W takich sytuacjach jest ona legalna. Dostępna jest (prawie) zawsze.

Niektórzy lekarze w Polsce wykonują aborcje w pierwszych tygodniach ciąży. Nielegalnie. Niektórzy ze względów ideologicznych, niektórzy dla pieniędzy. 

Zarówno w Niemczech, jak i na Słowacji, istnieją kliniki “specjalizujące się” w pacjentkach z Polski, zatrudniają nawet polskojęzyczny personel. I wcale nie musisz mieć pieniędzy, by skorzystać z ich usług: kobiety, które na to stać opłacają często zabieg “podwójnie”: za siebie, i za następną dziewczynę, która nie mogłaby inaczej sobie na to pozwolić. 

Medycyna poszła do przodu. Wczesną ciążę można przerwać farmakologicznie bez wychodzenia z domu. Tabletki wraz z instrukcją można zamówić przez internet. Oczywiście powinno się je zażywać pod opieką lekarską, ale działają też jak lekarz nic o nich nie wie.

Pozbyć się ciąży można też “domowymi sposobami”. Nikomu tego nie polecam. Ale i tak trafiają się osoby, które tego próbują.

No więc nie ma co mydlić sobie oczu. Aborcja JEST dostępna. Jest nielegalna, jest utrudniona, może być niebezpieczna dla zdrowia i życia. Ale jest.

- Ale dzięki temu aborcji jest mniej! - powiesz.

Ha! Tu jest właśnie pies pogrzebany! “Dzięki” temu “kompromisowi” nie mamy pojęcia ile aborcji Polki wykonują. Nie mamy zielonego pojęcia. Może dwa razy mniej niż przed ustawą (bo trudniej)? Może dwa razy więcej (bo jak już mam lekarza/klinikę umówioną, to głupio się rozmyślić)? Nie mamy bladego pojęcia. Nie ma, od 27 lat, żadnych statystyk, żadnych danych, nic.

Porównania z innymi krajami sugerują, że raczej w Polsce nie jest aborcji mniej.

Jeśli na poważnie jesteś za “obroną życia”, to czy naprawdę z czystym sumieniem chcesz się zgodzić na tę obronę metodą, która nie masz pojęcia, czy działa, czy nie? Metodą, która całkowicie odbiera ci kontrolę nad sytuacją? Czy naprawdę zależy ci na prawie, które jest tylko na papierze?

- No to może trzeba konsekwentnie egzekwować to prawo? Nie da się?

Da się. To nawet nie jest takie trudne. Wystarczy tylko zabronić kobietom w wieku reprodukcyjnym wyjazdu za granicę. Albo wymagać stempelka od lekarza, że nie jest się w ciąży (ale nie od dowolnego lekarza, bo by się nielegalny handel papierkami zaczął). Albo na lotnisku obowiązkowe USG - walizkę nam prześwietlają, to i brzuch mogą.  Wystarczy tylko wszczynać śledztwo w przypadku każdego poronienia (poronienia samoistne oczywiście nie byłyby karane, ale trzeba by je zbadać, żeby odróżnić). Wystarczy trochę agentów ABW przebranych za ginekologów, zastawiających pułapki na nieświadome niczego pacjentki. Wystarczy parę najazdów policji na gabinety w trakcie badań. Paru ojców, którzy siedzą za kratkami zamiast opiekować się czwórką już urodzonych dzieci (matek oczywiście prawo nie pozwala karać).

Masz już chyba obraz sytuacji. Próba kontrolowania tak intymnej sfery jaką jest ludzka reprodukcja byłaby straszną ingerencją w życie zwykłych, “niewinnych” obywatelek, które w życiu o żadnej aborcji nie pomyślały. Oznaczałaby ogromne upokorzenie i uprzedmiotowienie wszystkich kobiet. Oznaczałaby ostateczne zrujnowanie zaufania między pacjentami a lekarzami. Byłoby, nomen omen, wylewaniem dziecka z kąpielą.

- Skoro nie możemy całkiem wyeliminować aborcji, to może możemy coś zrobić, żeby aborcji było mniej?

Możemy. To samo, co pozostałe kraje “zgniłego Zachodu”. Pracować nad tym, a nie zamykać oczy. Dobra wiadomość jest taka: jeśli aborcja jest dostępna i legalna, to wiesz, z jakich powodów kobiety ją wykonują, i możesz - jako rząd - temu przeciwdziałać! Jeśli chodzi o dostępność antykoncepcji - możesz wprowadzić refundację 100%. Jeśli chodzi o brak wiedzy - możesz udoskonalać metody edukacji młodzieży. Jeśli chodzi o problemy finansowe - możesz wprowadzać programy pomocy dla rodzin. Jeśli chodzi o beztroskie zachodzenie w ciążę na dyskotekach - możesz wprowadzić obowiązkowe automaty z prezerwatywami w klubach rozrywkowych. W krajach, gdzie aborcja jest legalna i dostępna, nikomu nie zależy na zwiększaniu ilości aborcji. Nikomu się to nie opłaca. Lekarz ginekolog więcej zarobi na zakładaniu spiralek i corocznym kontrolnym usg. Kliniki lepiej wyjdą na prowadzeniu ciąży (wizyta i badania full-wypas co miesiąc!) i wyposażeniu sal porodowych w dżakuzi z bąbelkami. Firmy farmaceutyczne wolą sprzedawać tabletki “codziennie przez 10 lat zamiast” niż “raz dzień po”.

- Ale… Czy to znaczy, że żaden kompromis nie jest możliwy? Muszę się tak po prostu zgodzić na dostęp do aborcji, choć wszystko we mnie przeciw temu rozwiązaniu protestuje?

Są możliwe kompromisy. Na przykład:

Aborcja jest wprawdzie dostępna, ale nie jest finansowana z państwowych pieniędzy. Jedynie w sytuacjach określonych w ustawie NFZ płaci za zabieg, w pozostałych albo pacjentka, albo pozarządowa fundacja.

Aborcja jest wprawdzie dostępna, ale przed wykonaniem zabiegu kobieta musi porozmawiać z psychologiem/doradcą socjalnym/innym lekarzem.

Aborcja jest wprawdzie dostępna, ale za to profesjonalnie prowadzona edukacja seksualna jest obowiązkowa, a antykoncepcja 100% refundowana. 

Aborcja jest wprawdzie dostępna, ale państwo oferuje pełne wsparcie w przypadku typowych powodów skłaniających kobietę do przerwania ciąży.

Aborcja jest wprawdzie dostępna, ale rząd prowadzi aktywną kampanię “obrony życia”: namawia do posiadania dzieci, na mieście wiszą billboardy z bobaskami, w gabinetach ginekologicznych są dostępne ulotki pokazujące rodziców, którzy zdecydowali się pomimo wątpliwości na ciążę i są szczęśliwi.

Takie są możliwe kompromisy. Niekoniecznie wymarzone rozwiązania osób żądających wolnego dostępu do aborcji. Na pewno jest więcej opcji. Oczywiście każdy z nich jest inny i zależy od tego, który aspekt dostępności przerywania ciąży jest dla strony, która się na nią moralnie nie zgadza, najważniejszy.

Ale to, co jest teraz, to nie jest kompromis. To jest tchórzostwo i uciekanie przed odpowiedzialnością. To nie jest “niezgoda na przerywanie ciąży”. To jest zgoda na przerywanie ciąży, ale tak, żeby nie było widać. To jest zgoda na aborcję po linii najmniejszego oporu, tak żeby tylko mieć czyste sumienie (spoiler: nie masz).

Uważasz, że aborcja jest moralnie zła? Nie ma w tobie zgody na “aborcję na życzenie”? Chcesz, żeby aborcji było naprawdę mniej? Znajdź prawdziwy kompromis. Bo to, co jest teraz, to tylko chowanie głowy w piasek. * Abstrahuję zupełnie od tego, że w latach dziewięćdziesiątych żadnych rozmów nie było, a "kompromis" nie jest efektem dialogu, tylko narzuconym odgórnie prawem.

Komentarze

Popularne posty

Strona na facebooku