“Internat”, Serhij Żadan

 


Pasza, trzydziestopięcioletni nauczyciel, mieszka w małej miejscowości przy węźle kolejowym. W pewien styczniowy poranek wyrusza odebrać siostrzeńca z internatu w sąsiednim mieście. To niedaleko i cała misja nie byłaby warta uwagi, gdyby nie to, że o miasto jest oblężone i od miesięcy toczą się o nie walki. Na dodatek akurat teraz armia oznakowana tą samą flagą, jaka powiewa nad szkołą Paszy, wycofuje się z miasta, a na jej miejsce wkraczają ci, którzy przyszli z drugiej strony.

No więc Pasza się boi. Ale Pasza boi się wszystkiego: od pewnego czasu straszno mu oglądać telewizję, nerwowo się zastanawia, co pomyśli o nim kierowca autobusu, unika wzroku kontrolujących, kiedy miejscowe władze sprawdzają mu dokumenty. Boi się też później, kiedy trzeba jechać taksówką wertepami czy gdy gdzieś blisko słychać wybuchy. Ten ciągły strach jest fantastycznie opisany, jest właśnie taki, jaki odczuwa zwykły dorosły człowiek, nieprzywykły do dramatycznych sytuacji. Jest cały czas obecny w myślach, w gestach, w reakcjach ciała. Przez całą książkę obserwujemy od środka bohatera, który się boi.

Ale niech to nas nie zmyli! “Internat” nie jest wcale książką o tchórzostwie, jest książką o olbrzymiej odwadze. Bo Pasza mimo wszystko idzie dalej. Nie myśli nawet, żeby zawrócić, bo wie, że siostrzeńca odebrać trzeba i że on jeden może to zrobić. Idzie więc, pomimo strachu. Niepewny, zmartwiony, czasem przerażony - ale idzie. Nigdy nie pokonuje swojej niepewności czy przerażenia - po prostu robi, co trzeba pomimo nich. Nigdy nie myśli o sobie, jako o kimś silnym, nawet nie zauważa, czego dokonał. Autor podaje nam strach na talerzu - wyraźnie opisany, widoczny, odczuwalny. A naszym zadaniem jest zorientowanie się, że on - pomimo że prawdziwy i bardzo ludzki - nie jest wcale najistotniejszy.

Jednocześnie autor mistrzowsko prowadzi nas tak, byśmy mogli obserwować “słabość” Paszy, ale sami nie byli targani silnymi emocjami. Rzeczywistość w powieści Żadana jest straszna: miny czające się na poboczu, domy rozdarte na pół, ludzie, którzy stracili wszystko. Nie zatrzymujemy się jednak nad tym - ot, taki czas, idziemy dalej. Póki jesteśmy “tam” razem z bohaterem, nie musimy się rozczulać nad losem wszystkich nieszczęśników - ba, nie możemy, bo mamy zupełnie co innego do zrobienia. W pewnym jednak momencie możemy zacząć składać w całość elementy układanki i obraz, który uzyskamy będzie przejmująco smutny. Musimy to jednak zrobić sami, autor nie wpycha nas na emocjonalną huśtawkę.

A to wszystko opisane przepięknym poetyckim językiem, żywym, pełnym nieoczekiwanych porównań i skojarzeń, w cudownym tłumaczeniu Michała Petryka. To nie jest tylko piękna literatura światowa, to też prześliczny polski przekład.

Ale co to w ogóle za wojna, kto z kim walczy? To nie jest wcale oczywiste, bo w książce nie ma ani polityki, ani patriotyzmu, ani nawet nie jest powiedziane wyraźnie, kto atakuje - pociski lecą z południa, hasła na samochodach wymazane błotem, mundury obce - ciężko powiedzieć, czy z tym samym godłem, co na dowodzie osobistym, czy z innym.  Pasza na początku pociesza się, że nic mu się nie stanie, bo przecież on się w to nie miesza, nie jest po żadnej ze stron. Że jest prostym nauczycielem, do nikogo nie żywi urazy, nic od nikogo nie chce. Stopniowo jednak zaczyna rozumieć, że nie da się pozostać neutralnym. Nie ma punktu zwrotnego, nie ma “decydującego momentu” - ale pod koniec książki bohater już wie, która strona jest “jego”. A my mamy możliwość śledzenia tej przemiany krok po kroku, kiedy razem z Paszą próbujemy zrozumieć, o co w tym wszystkim chodzi.

***

Tuż przed tym, nim dzieje się akcja tej książki, podczas protestów Majdanu w Charkowie, Serhij Żadan trafił do szpitala z połamaną czaszką, za odmowę (dosłownie!) pokłonienia się i ucałowania rosyjskiej flagi. Autor miałby więc powód by żywić do “miejscowych” i agresorów silną urazę. Mimo to w książce nie znajdziemy wcale złości ani nienawiści. Są żołnierze, którzy wykonują rozkazy, ludzie, którzy mocno pogubieni albo wręcz nieprzyzwoici. A jednak nie mamy podziału na dobrych i złych, mamy wyrozumiałość i czułość. To jest chyba największa siła Serhija Żadana - ogromna sympatia do człowieka i silna wiara w to, że wszystko się dobrze skończy, która przebija z każdej strony i z każdego słowa.


“Internat”, Serhij Żadan
Wydawnicwto Czarne
Tłumaczenie: Michał Petryk
Czytałam jako ebook z empik.com, dostępne w abonamencie na legimi.pl

Komentarze

Popularne posty

Strona na facebooku