Słaba

Siedziałam w pracy i próbowałam się skupić na zadaniu. Nie dało się. Bolał mnie brzuch. Mój cykl menstruacyjny jest ogólnie beznadziejny, tym razem jednak miesiączka wydawała mi się szczególnie uciążliwa. Może dlatego, że postanowiłam być twarda i spróbować tym razem wytrzymać bez środków przeciwbólowych? Nie myśleć, odsunąć to od siebie, wznieść się ponad to… Po godzinie zaciskania zębów i bezmyślnego gapienia na ekran wreszcie zrozumiałam, że to nie ma sensu. Drżącymi rękami rozpakowałam tabletki. Popiłam wodą. Za pół godziny powinny zadziałać.
Dynie z Juckerhof
Tego dnia byłam akurat umówiona z kolegą na obiad w pracowej stołówce. Zawsze miło mi się z nim rozmawia, tym razem jednak na samym początku zastrzegłam, że mój mózg nie pracuje zbyt dobrze i nie wiem czy jestem w stanie udźwignąć dyskusję o sensie Wszechświata. Nie byłam nawet w stanie przełknąć jedzenia. Odrzucało mnie od makaronu, tylko jakiś budyń czy inny ryż na mleku zdołałam w siebie wcisnąć. Choć przecież organizm potrzebował czegoś pożywnego!
Pożaliłam się na to, jak jestem słaba. Jak nie umiem wytrzymać bólu, takiego zwykłego, codziennego - nic przecież strasznego się mi nie stało. Jak bardzo ciężko jest mi wracać do równowagi. Jak bardzo rozwala mi to dzień.
Kolega na to uśmiechnął się szeroko i powiedział, że on sobie radzi świetnie. I jest to jedna z rzeczy z których jest (moim zdaniem słusznie!) dumny. Startuje w maratonach, bierze udział w zuryskim Iron-Manie (pływanie + bieg + jazda na rowerze) i jest w stanie się wziąć w garść i ćwiczyć, i ścigać się, w deszczu, w upale, pomimo zmęczenia, pomimo niewygody. Pomaga mu medytacja i dyscyplina. Nawet jak się przewróci i zetrze skórę z kolana, albo spadnie z rozpędzonego roweru, to umie się podnieść.
Opowiadał życzliwie i starał się mi pomóc, ale ja czułam się tym bardziej malutka. Taka mało wytrzymała jestem! Taka słaba.
***
Kilka tygodni (a może miesięcy?) później, na którymś z naszych regularnych spotkań, to kolega był w gorszej formie. Odsunął od siebie jedzenie, maczał tylko chleb w rosole. Poprosił, byśmy usiedli w jakimś spokojniejszym kącie. Zwierzył się, że od rana nic sensownego w pracy nie zrobił.
Poprzedniego dnia spotkał się ze znajomymi, trochę wspólnie muzykowali, trochę gadali, dobrze się bawili. Zdecydowanie za dużo wypili. Takie ilości alkoholu już mu nie służą. Teraz ma okropnego kaca i czuje się kompletnie do niczego. Czy możemy porozmawiać o czymś, co nie wymaga myślenia?
***
Jesteśmy różni. Co innego jest dla nas trudne, inne rzeczy sprawiają nam problem, z innymi wyzwaniami umiemy sobie dać radę.

Porównywanie się z innymi jest głupie.

Komentarze

Popularne posty

Strona na facebooku