Ahumanizm
Ten wpis jest częścią dłuższej serii. Poprzedni: Jakie zwierzę widzisz?. Początek: Pytania do ateistki.
Zapomnijcie o ateizmie. Bycie ateistą już nie jest trendy. Prawdziwy hipster jest ahumanistą. Dołączcie do klubu zanim to stanie się modne!
Zapomnijcie o ateizmie. Bycie ateistą już nie jest trendy. Prawdziwy hipster jest ahumanistą. Dołączcie do klubu zanim to stanie się modne!
Atomy azotu i tlenu na tle zmieszanych cząsteczek czegoś innego, oblane nierównym strumieniem fotonów. |
Czym jest ahumanizm? To odrzucenie wiary w istnienie człowieka. Często mylnie określany "wiarą, że człowieka nie ma". Mylnie, bo wiara zakłada w sobie element niepewności czy irracjonalności, a w tym przypadku mamy po prostu obiektywne stwierdzenie faktu. Mamy pewność, taką samą jak wiedza, że nie ma jednorożców czy krasnoludków.
Wiara w istnienie człowieka miała oczywiście uzasadnienie kilkaset lat temu. Wtedy nikt nie miał pojęcia o DNA, komórkach, neuronach - o cząsteczkach elementarnych nie wspominając. Teraz jednak żaden z poważanych naukowców nie ma wątpliwości: twory wcześniej nazywane ludźmi to po prostu duże kolonie komórek, a jak spojrzeć jeszcze dokładniej, to skomplikowana mieszanina atomów. Przy czym warto zaznaczyć, że bakterie z flory jelitowej oraz tysiące żyjątek zamieszkujących skórę w istotny sposób wpływają na tę kolonię - jak więc moglibyśmy mówić o pojedynczym bycie?
Z postulatu istnienia człowieka wynika też inny absurd: przecież czymś zupełnie innym jest zbiór komórek nazywany noworodkiem, a czym innym coś, co określilibyśmy trzydziestolatką. Wszystkie fizyczne części składowe uległy w międzyczasie wymianie, żaden z atomów nie pozostał na miejscu. Od strony funkcjonalności i możliwości ciężko mówić o jakimkolwiek podobieństwie, poza bardzo powierzchownym. Nazywanie tych dwóch - tak bardzo różnych - bytów, człowiekiem, i to często tym samym człowiekiem - pokazuje tylko, jak bardzo jest “człowiek” abstrakcyjnym i słabo osadzonym w rzeczywistości pojęciem.
Często też zwolennicy humanizmu bronią się, że nie chodzi im tylko o fizyczną stronę “człowieka”, ale przede wszystkim o podkreślenie, że jest to byt osobowy. Jak bardzo jednak to określenie nie pasuje do rzeczywistości! Osobą z definicji powinno się określać kogoś, kto ma wolną wolę, umiejętność planowania swoich działań i autonomicznego podejmowania decyzji. Niestety, zarówno filozofowie, jak i fizycy nie mają wątpliwości: w przypadku procesu chemicznego powszechnie nazywanego “myśleniem” musimy zakładać determinizm: nawet jeśli jakieś zjawiska kwantowe mają miejsce podczas tego procesu, to nie są one związane w bezpośredni sposób z wynikiem “rozumowania”, ale są czysto losowe. Podobnie świadomość została już jednoznacznie zaakceptowana jako wynik odpowiedniej konfiguracji pobudzenia neuronów. Nikt oczywiście nie neguje istnienia mózgu - po prostu do opisania jego działanie nie potrzebujemy już wyimaginowanego "człowieka".
Często podnoszony jest argument, że sprawdzalnym dowodem istnienia człowieka jest obecność tzw. “ludzkich” uczuć czy wartości. Warto zaznaczyć, że nikt ich nie kwestionuje, a jedynie za ich wytłumaczenie podaje się całkowicie naturalne procesy biochemiczne, głównie związane z różnymi grupami hormonów.
A kultura i sztuka? Czy bez człowieka nie byłaby o wiele uboższa? Nie da się zaprzeczyć, istnieje wiele pięknych przedstawień “ludzi” w literaturze, malarstwie czy filmie. Jednak to świadczy jedynie o tym, że pojęcie “człowieka” - analogicznie jak pojęcie “jednorożca” czy “krasnoludka” jest w sztuce użyteczne. Pojęcia te oczywiście obiektywnie istnieją - co wcale nie jest argumentem za istnieniem (mitycznych) obiektów, które te pojęcia określają.
Ktoś się spyta czy jest sens walczyć z pojęciem “człowieka”, szczególnie że wielu uważa je za piękne albo przydatne w codziennym życiu. To prawda - jednak gdy się zastanowimy, za ile zła na świecie “człowiek” jest odpowiedzialny: wojny, nienawiść, okrucieństwo itd. to naprawdę nie widać moralnego uzasadnia by tę wiarę w istnienie ludzi wspierać albo nawet tolerować.
To trudne - ktoś powie. “Jak żyć bez ludzi?” Trzeba się jednak zastanowić, co jest ważniejsze: czy życie w miłej fikcji, czy życie w prawdzie - choćby i najgorszej, ale realnej? Zresztą - choć może się to wydawać takie straszne, to przecież człowieka nigdy nie było. I jakoś daliśmy sobie radę. Nie można się bać tego, co prawdziwe - bo to coś po prostu jest. Nie bójmy się zaakceptować Prawdy: ludzi nie ma.
***
Czytaj dalej: Telepatia
Komentarze
Prześlij komentarz