Nie mam odpowiedzi


Ten wpis jest częścią dłuższej serii. Poprzedni: Odpowiedzi ateistki. Początek: Pytania do ateistki.

– Wiesz, ja to jestem w sumie rozczarowany tym całym ateizmem - powiedział mi kolega podczas ostatniej rozmowy. – Dziesięć lat temu te wszystkie dyskusje, książki, publikacje były świeże i odkrywcze. A teraz to wygląda jak kolejna religia z tematami tabu, jedynym słusznym sposobem myślenia i ideami, które przejęły funkcję bóstw.


Instalacja na Dworcu Głównym w Zurychu. Świetny rzykład fantastycznej sztuki współczesnej.

Ależ… to oczywiste!
Tak naprawdę ateizm sprowadza się tylko do jednego: nie istnieje Bóg, religie umiemy wytłumaczyć potrzebą ludzi do podążania za ideami, które uważają za słuszne, potrzebą wspólnych mitów, istnieniem wspólnych wartości i wbudowaną w ludzi potrzebą obrony tych wartości. Tak po prostu działa człowiek, takie mechanizmy istnieją w ludzkich społecznościach.
Jeszcze raz. Ateizm to powiedzenie: człowiek w naturalny sposób buduje systemy religijne. Człowiek dużą wagę przywiązuje do wartości, które są dla niego ważne. Człowiek samoistnie, bez konieczności istnienia jakiejś Siły Wyższej, przyjmuje pewne zjawiska, siły, idea za godne boskiego wręcz uwielbienia, ochrony, a nawet poświęcenia.
To właśnie oznacza stwierdzenie, że Boga nie ma: że te wszystkie elementy ludzkiej kultury, moralności, systemu wartości wynikają z natury ludzkiej.
Nadzieja, że ktoś powie “Boga nie ma” i to wystarczy, byśmy wszyscy żyli długo i szczęśliwie, jest nie tylko naiwna. Jest sprzeczna sama w sobie.
Nie ma złych duchów. Choroby są powodowane przez zarazki, mają całkiem naturalne wytłumaczenie. Ale to nie znaczy, że możemy przestać się nimi martwić! Niekoniecznie też musi oznaczać, że lepiej umiemy się przed nimi bronić - strach przed złymi mocami jest lepszą motywacją do rytualnego mycia rąk niż wiedza o jakichś tam bakteriach, których nigdy nikt nie widział. Nie wystarczy powiedzieć: nie ma złych duchów. Od tego ludzie nie przestaną chorować. Trzeba się nauczyć leczyć. Trzeba się nauczyć, co jest szkodliwe. Trzeba umieć rozpoznać, które magiczne rytuały rzeczywiście są potrzebne (choć mają inne wytłumaczenie). Trzeba umieć rozpoznać, co ułatwia życie.
Odrzucenie Boga nie daje nam żadnych, absolutnie żadnych gwarancji, że wszystko będzie w porządku. Nadal staniemy w życiu przed tysiącem wyborów, nadal coś będziemy uważać za ważne, nadal będziemy bronić wartości drogich naszemu sercu. Nadal nasza ludzka natura będzie nas sprowadzała na manowce. Nie jest oczywiste, że bez spójnego systemu moralnego będziemy żyć lepiej niż w ramach istniejącej religii. Jest praktycznie pewne, że postępując losowo, nie zastanawiając się na moralnością, a opierając się wyłącznie na własnych doświadczeniach i osobistych odczuciach, nie dojdziemy do żadnego sensownego celu. Tak, zorganizowana religia ma skłonność do wypaczeń. Ale my sami, każdy z nas z osobna, mamy równą (albo i większą!) skłonność do błądzenia - choć może w trochę innym kierunku.

Nie mam rozwiązania. Na razie widzę, że to poważny i istotny problem. Tylko tyle. Ale może dlatego właśnie o takich sprawach myślę i piszę?

Czytaj dalej: Jakie zwierzę widzisz?

Komentarze

Popularne posty

Strona na facebooku