Różnice kulturowe
W Tygodniku Powszechnym był kiedyś artykuł na temat głodu. Autor rozmawiał ze starszymi mieszkańcami Ukrainy i pokazywał, jak są przygotowani na ewentualny brak żywności. Jak ciągle jest w ich pamięci żywe wspomnienie czasów, kiedy naprawdę nie było co jeść. I przeciwstawia tym rozmowom swoje wspomnienie wizyty u szwajcarskich znajomych, którzy opowiadali o tym, jak to w czasie wojny ich babcia musiała zmienić trawnik przed domem w ogródek. Bo - ha, ha! - co ci bogaci Szwajcarzy mogą - ha, ha! - widzieć o prawdziwej biedzie i prawdziwym głodzie.
Pfäfikersee |
Kiedy wybuchła Pierwsza Wojna Światowa - a to tamtych czasów musiały dotyczyć wspomnienia szwajcarskiej babci - Szwajcaria nie była jeszcze bogatym krajem. To jeszcze było przed uprzemysłowieniem, turystyka dopiero raczkowała, ludzie emigrowali w poszukiwaniu lepszych warunków do życia. Tak - była krajem neutralnym i nie uczestniczyła bezpośrednio w walkach. Ale wszędzie dookoła szalał wojna, a Szwajcaria - kraj górzysty i surowy - była w stanie zapewnić swoim mieszkańcom jedynie 30% zapotrzebowania na żywność. Resztę importowała z Francji, Niemiec, Włoch - ale co importować, kiedy sąsiedzi mają wewnętrzne kłopoty i nie uprawa roli im w głowie? Szwajcarzy zaczęli wtedy program zagospodarowywania każdej wolnej przestrzeni pod uprawę - boisk, trawników, parków, przydomowych ogródków kwiatowych. Plan był dalekosiężny, nie został w pełni zrealizowany - ale podczas kolejnej wojny pomógł krajowi wytrwać w neutralności.
Pewnie, trzykrotnego ograniczenia żywności nie trzeba uważać za skrajny głód - ale podejrzewam - mam szczerą nadzieję - że jest to sytuacja bardziej skrajna, niż coś, czego redaktor czy ktokolwiek z nas w życiu doświadczył.
***
Jadę pociągiem na lotnisko w Zurychu. Na przeciwko mnie siedzi para młodych ludzi i rozmawia po polsku.
– Gdzie mieszkasz? – pyta chłopak.
– Mam mieszkanko w takim ładnym bloku na przedmieściach. Fajne, drzewa przed oknami.
– Kupiłaś?
– E… nie. Wynajmuję. Wiesz, tutaj mieszkania są strasznie drogie. Kupić byłoby ciężko, zresztą taki kredyt… – dziewczyna zniża głos. – Wiesz, rodzice mojej koleżanki kupili mieszkanie, i do tej pory spłacają kredyt. Nie wiem, ile oni mogą mieć. Z sześćdziesiąt lat? Wyobrażasz sobie? W tym wieku, i cały czas z kredytem na karku.
– Masz rację, beznadziejne.
W Szwajcarii jeśli posiadasz własne mieszkanie, to musisz doliczyć sobie do przychodów tyle ile byś miesięcznie wydał, gdybyś to mieszkanie wynajmował na wolnym rynku. Nawet jeśli w nim mieszkasz. Dlatego bardzo popularne jest kupowanie mieszkania na kredyt, spłacanie pewnej części (60%? 80%?), deponowanie pozostałej części jako zabezpieczenia i spłacanie jedynie odsetek. W ten sposób mieszkanie formalnie nie należy do ciebie, płacisz niższe podatki, a jednocześnie masz pełną kontrolę nad swoją własnością.
***
Siedzieliśmy sobie z rodziną na obiedzie w malutkim barze w Szczecinie. W połowie posiłku dzieci poprosiły o więcej wody. Podeszłam więc do lady i poprosiłam o wodę. Jako że córka nie lubi gazowanej, zaznaczyłam wyraźnie:
– Wodę poproszę. Taką zwykłą.
– To ja pani kranówki naleję – powiedziała sprzedawczyni i spojrzała na mnie znacząco.
– O, tak! Super! – wykrzyknęłam uradowana. Bez sensu, żebyśmy marnowali butelki i pieniądze, skoro dzieci i tak mają szklanki przed sobą. Moja radość jednak zaraz prysła, kiedy zobaczyłam, że pani w barze mina się wydłuża.
– Żartowałam przecież – powiedziała lekko obrażonym tonem i podała mi plastikową butelkę z lodówki. – 2 zł.
W Zurychu pijemy na co dzień wodę z kranu. Wszyscy piją. Nawet w drogich restauracjach możesz poprosić o kranówkę dla dzieci - w tych przyjaźniejszych nie każą ci za nią płacić.
***
Czasem, wydaje nam się, że wiemy. Że rozumiemy. Przykładamy do czyichś doświadczeń własną miarę i wydaje nam się, że wszystko jest jasne. Często jednak nie mamy pojęcia, jak bardzo niepełny jest nasz obraz.
Komentarze
Prześlij komentarz