Rozmówki ateistyczno-religijne



Ten wpis jest częścią dłuższej serii. Poprzedni: Pułapka. Początek: Pytania do ateistki.

Wyobraź sobie, że idziesz do sklepu w Szwajcarii i mówisz:
– Grüetzi! Ein Bułka, bitte.
– ??? – Sprzedawca patrzy na ciebie ze zdumieniem. Pokazujesz palcem.
– A! Ein Brötli! – pan w piekarni wreszcie rozumie.
– Nein, Bułka! – wykrzykujesz, trochę zdenerwowany. To nie jest żadna Brötli, tylko normalna bułka, dokładnie taka, jaką kupowałeś w Szczecinie w sklepiku pod domem. Sprzedawca patrzy zdezorientowany i teraz już całkiem nie wie, czego chcesz.


***
Brzmi głupio, prawda? Przecież to oczywiste, że ta sama rzecz może się w jednym języku nazywać inaczej, a w drugim inaczej. I że jak się chce porozumieć z kimś używającym innego języka, to trzeba sięgnąć do słownika, a nie krzyczeć, że niemiecki jest bez sensu.
Oczywiście, to nie jest takie proste. Kiedy uczysz się jakiegoś języka szybko zaczynasz zauważać, że pewne słowa niby mają to samo znaczenie, a jednak wywołują inne skojarzenia. Czy “mężczyzna” to to samo, co angielskie “man”? Czy “female” i “samica” odbierasz tak samo? Czy “brunch” to późne śniadanie? Nie wspominając już o tym, że polskie rodzaje bułek (kajzerka, wrocławska itd.) muszą mieć dokładne odpowiedniki w szwajcarskim (Weggli? Semmeli? etc.).
Słowa niby znaczą to samo, ale jednak często wywołują trochę inne skojarzenia, albo inaczej grupują pewne pojęcia. Słowa to nie tylko “znaczenie”, to też cała masa emocji i skojarzeń, które w nas wywołują.
Nie zawsze w zwykłym słowniku da się oddać tę całą skomplikowaną grę niuansów. Poniższe zwroty też nie są dokładnie identycznymi stwierdzeniami. Ale można tego słownika używać, jeśli chcemy się porozumieć z kimś, kto jest (w cudzysłowie!!!) po drugiej strony. Po prostu jak mówi w swoim języku, to sprawdzamy co to znaczy w naszym. A jak bardzo nam zależy, by coś wytłumaczyć, to robimy odwrotnie - nasze myśli wyrażamy w języku zrozumiałym dla drugiej strony.
Proste, nie?
Dlatego właśnie przygotowałam rozmówki ateistyczno-religijne.




Bóg stworzył świat = Świat, który teraz obserwujemy, powstał w wyniku skomplikowanych mechanizmów, procesów i praw.
Bóg kieruje światem = Świat działa i podlega niezmiennym prawom.
Bóg jest dobry = Świat jest dobry.
Bóg chce naszego dobra = Jest możliwe, że nasz świat potoczy się w dobrym kierunku (a nie zakończy katastrofą).
Jezus nas zbawił = Nauka przekazana przez Jezusa i zmiany w świecie wywołane przez ludzi żyjących według wskazań Jezusa są wystarczające do tego, żeby świat szedł w dobrym kierunku.
Boga można poznać = Jesteśmy w stanie zrozumieć świat przy pomocy naszych zmysłów i rozumu.
Boga nie można poznać = Wszechświat i prawa nim rządzące są tak wielkie, skomplikowane i niesamowite, że bardzo naiwną wydaje się wiara, że kiedykolwiek je do końca odkryjemy.
Bóg każe nam kochać bliźniego = Mamy w sobie wewnętrzny moralny przykaz kochania bliźniego.
Bóg chce, żebyśmy odkrywali świat = Ciekawość świata jest głęboko zakorzeniona w psychice człowieka.
Bóg jest przeciwko nierównościom społecznym = Nierówności społeczne są w sposób oczywisty niesłuszne i moralnie złe.
Bóg uzdolnił nas do miłości = W wyniku ewolucji nasz system emocjonalny wykształcił “wyższe uczucia”, w tym miłość.
Bóg jest przeciw homoseksualizmowi = Homoseksualizm budzi w nas wewnętrzny sprzeciw.
Bóg pochwala homoseksualizm = Wyraźnie widzimy, że homoseksulalizm jest jednym z naturalnych wyborów ludzi.
Kościół nie jest tworem ludzkim = Kościół nie powstał w wyniku planu pojedynczej osoby ani grupy osób, ale w wyniku działania konkretnej idei na społeczeństwo.
Człowiek ma duszę = Człowieka nie da się wytłumaczyć podając tylko opis jego ciała - człowiek to też te wszystkie mechanizmy w wyniku których on myśli, jest świadomy i ma poczucie wolnej woli.
***
To nie jest zaklinanie rzeczywistości! To znaczy nie, wróć - używanie słów jest właśnie zaklinaniem rzeczywistości. Ale obie strony tę rzeczywistość zaklinają w tym samym stopniu!
Nie twierdzę, że obie interpretacje są dobre. Tak samo, jak różne języki w różnym stopniu się nadają do opisu pewnych rzeczy, mają inną moc działania na wyobraźnie i na inne sprawy nas wyczulają.
Twierdzę za to, że jeśli chcemy się porozumieć, musimy używać tego samego języka - i ważniejsze jest, by w konkretnej rozmowie wybrać jeden z nich, niż który się akurat wybierze.

Inaczej wychodzimy na idiotów, którzy zamiast skupić się na tym, czy dane pieczywo jest z rodzynkami, bezglutenowe albo świeże, kłócimy się, czy nazywa się bułką czy Brötli. Trochę bez sensu.

Komentarze

Popularne posty

Strona na facebooku